Pozytywnie dla tęczowej społeczności skończyły się dwie osobno wytoczone sprawy dotyczące tzw. „pogrombusów” – furgonetek Fundacji Pro-Prawo do Życia jeżdżących po różnych miastach Polski z odrażającymi, homofobicznymi treściami.
W Trójmieście, gdzie proces toczył się z oskarżenia prywatnego Marty Magott, naszej członkini Anny Strzałkowskiej, Nikodema Mrożka, Henryka Jasionka i stowarzyszenia Tolerado, kierowca pojazdu został skazany na pół roku prac społecznych i prawie 5,5 tysiąca złotych do zapłaty. W Poznaniu zasądzono zbliżoną kwotę kary. Sędzia drugiej instancji wskazał, że „wygłaszanie nieprawdziwych i zniesławiających haseł na temat konkretnej grupy osób nie może być uznane za dopuszczalne”. Z kolei w Trójmieście sąd stwierdził, że oskarżony „dokonał z góry powziętego zamiaru, działając publicznie bez powodu, okazując przez to rażące lekceważenie porządku prawnego, pomówił osoby o orientacji homoseksualnej o takie zachowanie i właściwości, które mogłyby poniżyć te osoby w [oczach] opinii publicznej”.
Niestety kierowców „pogrombusów” można dziś ścigać jedynie za wykroczenie. Kodeks karny nie chroni bowiem osób LGBT. Więzienie grozi w Polsce za znieważenie grupy osób jedynie ze względu na narodowość, pochodzenie, kolor skóry czy religię. Osoby LGBT są z takiej ochrony wyłączone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz